Rex Poloniae?

Od dłuższego czasu na dokończenie czeka artykuł o polskich związkach Księcia Reichstadtu, a konkretnie o snutych - całkowicie nierealistycznie - planach osadzenia go na tronie Polski. Przez ostatnie lata udało mi się zebrać na ten temat całkiem sporo informacji oraz drobnych wzmianek. 

Jako pierwszy zajął się takimi pogłoskami historyk Ernest Łuniński w 1910 roku, powołując się na znajdujący się w Bibliotece Polskiej w Paryżu anonimowy donos do Wielkiego Księcia Konstantego, dotyczący wywrotowych grafik, medali i książek, krążących po Galicji i Królestwie Kongresowym, a nawiązujących do Księcia Reichstadtu jako przyszłego króla Polski. Spisek taki miałby zdaniem Łunińskiego mieć miejsce w roku 1828, niemniej inne źródła podawały bardzo różne daty zainteresowania postacią Księcia, zwłaszcza w Galicji.

Książę Reichstadtu, litografia z warsztatu Pellerin w Épinal, 1830; kolekcja autorki

W Paryżu widziałam rękopis, który jest raczej odpisem niż oryginałem, nie udało się natomiast uzyskać żadnych informacji o innych rewelacjach Łunińskiego (brak reakcji ze strony Konstantego, proces jednego ze spiskowców, w którym ujawnione miały zostać szczegóły spisku). Niemniej poszukiwania ujawniły inne dokumenty: korespondencję, wspominki, gazetowe wzmianki, a nawet wzmiankę literacką (w powieści "Cesarzewicz Konstanty i Joanna Grudzińska, czyli Jakubini polscy" Jana Czyńskiego, wydanej w latach 1833-34 w Paryżu). Coś niewątpliwie było w powietrzu, mimo że co bardziej rozsądni politycznie przywódcy powstania listopadowego - z tych w ogóle zainteresowanych osadzeniem na tronie polskim Habsburga - obstawiali raczej kandydaturę arcyksięcia Karola. (Człowieka skądinąd bardzo ciekawego, o którym szerzej kiedy indziej.)

Wydawało się, że na takich anegdotycznych źródłach się skończy, a datowanie spisku pozostanie zagadką. Niemniej na samym początku realizacji projektu pojechałam wreszcie do Archiwum Głównego Akt Dawnych, gdzie przez cały dzień ślęczałam nad setkami raportów tajnej policji Księcia Konstantego (na mikrofilmach! nie znoszę mikrofilmów...). I jakkolwiek o Księciu Reichstadtu nie ma tam wielu wzmianek, to wszystkie pochodzą z jednego roku - 1828!

Czyżby jednak Łuniński miał dobrą intuicję albo dostęp do dokumentów, których - co niestety zdarzało się w dawnych naukowych pracach - nie ujawnił w publikacji? Wygląda na to, że poszukiwania jeszcze nie skończone...

Komentarze